„[Boże], przemilczać Twoją chwałę mogą tylko ci,

którzy nie rozważają Twego miłosierdzia,

a ja, rozpoznawszy je, z samego dna mej duszy sławię Ciebie”.

św. Augustyn, Wyznania (6,7)

„Miłosierdzie daje nam do rąk moc przerobienia świata na lepszy” – Paul Claudel zapisał w swoim Dzienniku to bardzo znamienne spostrzeżenie (Dziennik 1904-1955, Warszawa 1977, s. 100). Odzwierciedla się w nim nie tylko typowe dla francu­skiego dramaturga i myśliciela głęboko teologiczne i teocentryczne postrzeganie każdej rzeczywistości, ale także głębokie doświadczenie tego, kto uczciwie i wnikliwie patrzy na skutki, które objawienie Boże wywarło w dziejach. Bóg ukazał się ła­skawie i miłosiernie człowiekowi, aby otworzyć przed nim dro­gę prowadzącą do osiągnięcia zbawienia, ale także po to, by dać człowiekowi do dyspozycji treści intelektualne i duchowe, które mogą posłużyć do dokonania przemiany świata, wskazując mu to, co lepsze, czego człowiek nieustannie szuka w swoich dzie­jowych poczynaniach. William Szekspir w Hamlecie trafnie za­uważył, że „Bóg nadaje formę naszym przeznaczeniom”.

Nie jesteśmy w stanie do końca wykazać, jak bardzo chrze­ścijański obraz Boga wpłynął na sposób i kształt postrzegania świata, na ludzkie obyczaje i postawy, na wzajemne odnosze­nie się ludzi do siebie, jak wpłynął także na postęp intelektual­ny, moralny, duchowy itd. Twórczy i pozytywny wpływ obrazu Boga na rzeczywistość ludzką jest jednak ewidentny. Amery­kański socjolog Rodney Stark jest autorem rozprawy pod zna­miennym tytułem: Zwycięstwo rozumu, w której wykazał, w jaki sposób i jak zdecydowanie chrześcijaństwo stoi u pod­staw wolności, postępu i bogactwa, którymi chlubi się dzisiejszy świat zachodni (Victory of Reason. How Christianity Led to Fre­edom, Capitalism, and Western Success, Random house 2005). Na te ważne osiągniecia miał właśnie wpływ obraz Boga, któ­rym żyli i którym inspirowali się chrześcijanie.

W tej perspektywie, na progu Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia, ogłoszonego przez papieża Franciszka, powinni­śmy także patrzeć z wiarą na tajemnicę miłosierdzia Bożego. Bóg objawił się jako miłosierny, a tym samym pokazał nam swo­ją transcendentną specyfikę. Miłosierdzie Boże określa i kształ­tuje oryginalność Jego relacji do nas oraz naszej relacji do Niego; formuje nasze odniesienia do innych ludzi, a w ten sposób wpły­wa także na nasze postrzeganie świata. Aby więc jak najbardziej konkretnie przeżyć Jubileusz Miłosierdzia, warto podkreślić, że chodzi o kluczowe doświadczenie teologiczne, posiadające nie­zwykle bogate reperkusje antropologiczne i cywilizacyjne. Na niektóre z tych reperkusji, zwłaszcza wpływające na ulepszenie naszego świata, chcemy w tym miejscu zwrócić uwagę, inspiru­jąc się spostrzeżeniem P. Claudela. Na te reperkusje zwraca tak­że uwagę papież Franciszek w bulli Misericordiae vultus, aby podjąć ich kontynuowanie i pogłębienie w naszych czasach.

Objawienie miłosierdzia

W naszych refleksjach musimy wyjść od objawienia miłosier­dzia Bożego w Piśmie Świętym, które pozwala uchwycić jego zasadniczy sens i wymowę. Otóż, objawienie miłosierdzia Boga w Biblii jest nierozerwalnie związane z objawieniem Jego trans­cendentnej świętości, wielkości i majestatu. Bóg, objawiając się jako Święty, jawi się jako nieskończenie odległy od człowieka, ale zarazem niezwykle zbliża się do człowieka, pochylając się nad nim, aby nawiązać z nim relacje oparte na Jego łasce, któ­ra jest w najwyższym stopniu boską życzliwością i przychylno­ścią względem człowieka. Aby to pokazać, można by przywołać wiele tekstów biblijnych, w których zostaje wyrażone, na czym polega autentyczna, osobowa relacja Boga i człowieka. W tym miejscu odwołamy się tylko do dwóch wydarzeń, które dokona­ły się po spotkaniu Mojżesza z Bogiem na Synaju. Te dwa waż­ne fakty znajdujemy w Księdze Wyjścia, w rozdziałach 3 i 33. To, że są one tak bardzo przełomowe, pokazuje właściwie cała późniejsza tradycja biblijna, która w kwestii miłosierdzia jest na nich zbudowana i stanowi jakby ich nieustannie rozwijające się przedłużenie.

Pierwszy raz Mojżesz przychodzi na Synaj, gdy został zmu­szony do ukrywania się po zabiciu żołnierza egipskiego, który brutalnie traktował jego rodaka. Znalazł schronienie na Półwy­spie Synajskim, gdzie się ożenił. Gdy pasł stado swego teścia, miał wizję płonącego krzewu, w czasie którego otrzymał od Boga zadanie wyprowadzenia swego narodu z Egiptu. Mojżesz powiedział wtedy do Boga: „«Oto pójdę do Izraelitów i powiem im: Bóg ojców naszych posłał mnie do was. Lecz gdy oni mnie zapytają, jakie jest Jego imię, cóż im mam powiedzieć?» Od­powiedział Bóg Mojżeszowi: «JESTEM, KTÓRY JESTEM»” (Wj 3,13-14). Te ostatnie słowa można by też przetłumaczyć: „Ja będę, kim jestem”. Objawienie dokonujące się w kontekście płonącego krzewu jest objawieniem Boga jako Istoty absolut­nej, w transcendencji Jego życia, które przekracza wszelką mia­rę stworzoną. „Nie zbliżaj się tu! Zdejmij sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz jest ziemią świętą” (Wj 3,5) – powie­dział Bóg z płonącego krzewu. Bóg jest wieczny, jest tym, któ­ry trwa niezmiennie, podczas gdy rzeczy pojawiają się i znikają. Bóg jest tajemniczy; jest tym, którego imię jest niewymowne. On jest Bogiem żywym, którego spotyka się i którego się poznaje za pośrednictwem Jego dzieł.

Od tej jednak chwili świętość Boża pokazuje się w taki sposób, że nieustannie zniża się do człowieka. Ten Bóg, który nie pozwa­la zbliżyć się Mojżeszowi, rozmawia z nim i go powołuje, stając się jego Bogiem. Wieczny łaskawie pochyla się nad swoim ludem, wielkodusznie lituje się nad nim, postanawia go wyzwolić. Kim będzie ten Bóg, będzie można stopniowo poznawać w dziejach Izraela, począwszy od wyprowadzenia ludu z Egiptu.

Objawienie tajemnicy Boga musiało jednak zostać pogłębione w konsekwencji grzechu, którego dopuścił się lud. Tak było za­wsze w ekonomii objawienia Bożego w Starym Przymierzu. Da­wid doświadczy najgłębszego poznania Boga dopiero po swoim grzechu. Lud zrozumie, że jego Bóg jest jego odkupicielem do­piero wtedy, gdy z powodu grzechów doświadczy nędzy, wy­gnania i niewoli. Zrozumie Go dopiero wtedy, gdy Bóg stanie się cierpiącym Sługą zapowiedzianym przez proroka Izajasza na wygnaniu – gdy stanie się w Jezusie Chrystusie „przymierzem dla ludzi” (Iz 42,6), przymierzem zachowanym i odnowionym dla grzeszników, a więc gdy zostanie odkupiony. Ale ani lud Izraela nie musiał oczekiwać wygnania, aby doświadczyć grze­chu, ani Bóg nie musiał oczekiwać na Izajasza, aby objawić swo­ją tajemnicę. Już w momencie zawierania przymierza między Bogiem i narodem na Synaju, zostało ono naruszone i odrzuco­ne, u stóp tej samej góry, przez niewierność tych, którzy doma­gali się, aby Bóg „szedł przed nimi”, aby był posiadany tak, jak inne narody posiadają swoich bogów, i którzy tańczyli przed po­sągiem ze złota, którego Aaron im uczynił (Wj 32).

Od tej chwili, jeśli Bóg byłby tylko Święty, nie mógłby po­zostać pośród swego ludu ani go prowadzić. Bóg powiedział do Mojżesza: „Jeślibym choć przez chwilę szedł pośród ciebie, zgładziłbym cię” (Wj 33,5). Powinien więc z gniewem oddalić się od niego, pokazując mu do końca konsekwencje dokonanego bałwochwalczego wyboru. Bóg jednak decyduje się przebaczyć. Jego rozmowa z Mojżeszem, w głębi jego duszy, ośmiela Moj­żesza do zwrócenia się do Boga z prośbą: „Spraw, abym ujrzał Twoją chwałę” (Wj 33,18). Mojżesz, któremu zostało objawio­ne tajemnicze imię Boże, w zaistniałych okolicznościach szuka dalszego poznania Boga i zostaje wysłuchany, na ile człowiek może być wysłuchany. Gdy jednak Bóg przechodzi przed nim, nie pokazując się, woła: „Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i łagod­ny, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech, lecz nie pozostawiający go bez ukarania, ale zsyłający kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia” (Wj 34,6-7). Jest to dru­gie objawienie, którego udziela Bóg Mojżeszowi – objawienie tego, kim On jest. Nie jest już tylko wieczny; nie jest tym, któ­ry wypowiada swoje imię, i tym, który objawi się za pośrednic­twem tego, co uczyni dla swojego ludu – jest Bogiem żywym, ale miłosiernym.

Wspomnienie tego objawienia pozostało bardzo żywe w świa­domości Izraela, o czym świadczy fakt, że ten tekst został do­słownie przytoczony w Starym Testamencie przynajmniej osiem razy (por. Lb 14,18; Ps 86[85],15; 103[102],8; 145[144],8; Jl 2,13; Ne 9,17; Jon 4,2; Na 1,3). Gdy Dawid, w następstwie swe­go grzechu, którym było policzenie ludu, ma wybrać dla siebie karę, określając jedną spośród trzech klęsk, którą ma być do­tknięty: siedmioletnim głodem, uciekaniem przez trzy miesiące przed wrogiem albo trzydniową zarazą, wybiera zarazę i mówi: „Wpadnijmy raczej w ręce Pana, bo wielkie jest Jego miłosier­dzie, ale w ręce człowieka niech nie wpadnę!” (2 Sm 24,14). Od chwili objawienia Boga jako miłosiernego, spojrzenie na ludz­ki grzech będzie w Biblii widziane już w tej zasadniczej per­spektywie. Bóg, jeśli człowiek uznaje swój grzech i prosi o jego odpuszczenie, jest gotowy do przebaczenia ludzkiego grzechu i uzdolnienia człowieka do nowego życia, którego ostateczną perspektywą jest wieczne zbawienie.

Boska „rezygnacja”

Czy można powiedzieć, że boskie przebaczenie grzechu za­kłada w odniesieniu do samego Boga coś, co możemy nazwać wyrzeczeniem, rezygnacją z siebie lub ofiarą? Nie wiadomo, jak inaczej nazwać ten fakt. Oczywiście, grzech nie pozbawia ni­czego Boga traktowanego w sobie. Nie ulega również wątpliwo­ści, że ludzki grzech stanowi atak na królestwo Boga, na Jego chwałę, na promieniowanie Jego wolności i Jego łaski. Przeba­czenie, i to przebaczenie całkowite, jakiego Bóg udziela, za­kłada więc w stosunku do Boga jakieś wyrzeczenie się przez Niego prawa do Jego suwerennego królestwa. Tradycja chrze­ścijańska zdawała sobie z tego sprawę – często przeciwstawia­ła się powracającemu w różnych okolicznościach historycznych konfliktowi między sprawiedliwością i miłosierdziem, opisu­jąc metaforycznie te dwie „rzeczywistości” jako „dwie ręce” Boga albo jako Jego „dwie córki”. Ta sama tradycja pokazuje, że w dziełach Bożych sprawiedliwość i miłosierdzie nigdy nie są zapominane. Nie można nigdy tracić z oczu ich koniecznego współistnienia. Trzeba opierać życie duchowe na żywym prze­konaniu, że wszystko jest miłosierdziem, ale równocześnie nie można pomniejszać wymogów sprawiedliwości. Święty Tomasz z Akwinu takie usiłowanie zalicza do grzechów przeciw Ducho­wi Świętemu i trzeba się z tym bezwzględnie zgodzić, chociaż należy równocześnie pogłębić rozumienie tej kwestii, zwłasz­cza w epoce takiej jak nasza, w której promuje się kult miłosier­dzia Bożego, nie zwracając przy tym należytej uwagi na troskę o sprawiedliwość i jej wymogi.

Czy jeśli mówiłoby się o rezygnacji i ofierze w Bogu, był­by to sposób mówienia zbyt antropomorficzny? Jak jednak w inny sposób określić u Boga wyrzeczenie się należnej odpła­ty, gdy całkowicie przebacza On człowiekowi? Czy wystarczy powiedzieć, że odpłata sprawiedliwości jest zapewniana w naj­wyższym stopniu przez ofiarę złożoną na krzyżu przez Jezusa Chrystusa? Fakt, że ta ofiara jest złożona przez Jezusa Chrystusa człowieka i że jest w ten sposób, w Głowie, ofiarą całej ludzko­ści, nie zmienia faktu, że także Bóg Ojciec jest w nią zaangażo­wany i składa ją – w Duchu Świętym – z Jezusem Chrystusem (por. J 3,16; 2 Kor 5,18-19; 1 J 4,10). Także ofiara Jezusa Chry­stusa, jak każde dzieło Boże, ma wymiar trynitarny. Bóg płaci cenę swojej sprawiedliwości i płaci ją przez miłosierdzie. Wy­rzeczenie wymagane jednak przez całkowite przebaczenie za sprawą miłosierdzia nie zakłada żadnych ustępstw wobec wy­mogów królestwa Bożego. Dlatego właśnie miłosierdzie ukazuje jego najwyższy charakter, jego przekraczanie tylko naturalnych i ludzkich schematów, z jeszcze większym blaskiem, ponieważ przebaczenie bardziej wywyższa Króla niż sprawiedliwość.

Niektóre konsekwencje

Objawienie przez Boga Jego miłosierdzia względem czło­wieka, jak już zaznaczono, przyczynia się od samego początku w sposób uprzywilejowany do ukształtowania specyficznej rela­cji religijnej człowieka z Bogiem. Skoro Bóg przebacza człowie­kowi grzechy i jest stale do tego gotowy, skoro jest stale gotowy do rezygnowania z siebie na rzecz grzesznego człowieka, to w takim razie człowiek nie jest skazany na odrzucenie i na osta­teczne potępienie. Zawsze może, dzięki Bogu, podnieść się ze swego upadku i podjąć odnowioną wędrówkę zbawienia. Nie ma sytuacji, w której stan człowieka byłby beznadziejny. Objawie­nie miłosierdzia staje się dzięki temu źródłem zaufania człowie­ka do Boga, ale także zaufania do swoich możliwości duchowej odnowy, która może zaowocować ulepszeniem siebie i otaczają­cego go świata. Miłosierdzie Boże jest więc punktem wyjścia do pozytywnego spojrzenia na człowieka i jego zmagania. Niejed­nokrotnie w dziejach zbawienia widzimy liczne potwierdzenia tego faktu. Najwyższym, bo osobowym zwieńczeniem tych po­twierdzeń jest osoba i dzieło Jezusa Chrystusa, którego papież Franciszek każe nam widzieć i kontemplować jako „oblicze mi­łosierdzia Bożego”.

Nadzwyczajną manifestacją i konkretyzacją miłosierdzia Bo­żego, przedłużającego dzieło Chrystusa, kapłana miłosiernego, są sakramenty. Przyzwyczailiśmy się widzieć ten fakt w sakra­mencie pokuty i pojednania, w spowiedzi, na co zwraca uwagę

również papież Franciszek. Trzeba jednak pamiętać, że każdy sakrament jako źródło łaski jest wyjątkowo skonkretyzowanym przejawem miłosierdzia Boga i Jego zniżenia się do człowie­ka. Bóg w sakramentach rezygnuje z siebie, aby dać się łaska­wie człowiekowi, aby umocnić go do zmagania się z grzechem i uzdolnić do świętego życia. Nie ma skuteczniejszego sposobu ulepszenia świata niż święte życie, które może narodzić się tyl­ko na gruncie pokory wielkodusznie przyjmującej życie Boże. W gruncie rzeczy tylko łaska może ulepszyć człowieka, a przez niego stopniowo ulepszać cały świat.

Miłosierdzie nie sprowadza się więc tylko do działania Boga na rzecz człowieka. Chrześcijanin jest wezwany do konkretne­go bycia miłosiernym, jak miłosierny jest sam Bóg. W trady­cji chrześcijańskiej ta prawda była zawsze mocno akcentowana, a jej bezpośrednim wyrażeniem stała się doktryna etyczna, we­dług której wierzący ma być wrażliwy na potrzeby i braki swo­ich bliźnich, zarówno w sferze cielesnej, jak i w sferze duchowej. Te potrzeby kodyfikują katalogi uczynków miłosiernych wzglę­dem ciała i względem ducha. Można by z łatwością pokazać, jak wielki i przemieniający wpływ na ludzkie dzieje wywarło i wciąż wywiera praktykowanie tych uczynków. W tym miejscu wystarczy podkreślić, że podejmując wielkodusznie rezygnację z siebie, której najwyższym wzorem jest sam Bóg w swoim mi­łosierdziu, wierzący przyczyniają się do kształtowania relacji między sobą, podnosząc je na coraz wyższy poziom duchowy. Uczynki miłosierne skonkretyzowane we wzajemnych relacjach w najwyższym stopniu przyczyniają się do ulepszenia świata. Dlatego papież Franciszek stwierdza w bulli Misericordiae vultus: „Jest moim gorącym życzeniem, aby chrześcijanie przemy­śleli podczas Jubileuszu uczynki miłosierdzia względem ciała i względem ducha”.

W sensie ogólnym warto także pamiętać, że tajemnica miło­sierdzia Bożego w swojej treści i w swojej wymowie wskazuje na potrzebę wyrzeczenia jako kluczową postawę chrześcijańską, która stoi u podstaw praktykowania skonkretyzowanego miło­sierdzia. Bez pozytywnego podejścia do wyrzeczenia jako pod­stawy wszelkich postaw chrześcijańskich nie da się nie tylko po chrześcijańsku formować siebie, ale także czynnie uczestniczyć w przemienianiu świata. Dzieło przemiany świata domaga się ciągłego mierzenia się z egoizmem w sobie, a znakiem skutecz­ności tego mierzenia się jest widzenie pojawiających się potrzeb, by potem dzielić się dobrem z innymi stosowanie do ich potrzeb. Domaga się tego wymóg sprawiedliwości w relacjach między­ludzkich, a także tego, by sprawiedliwość znalazła potem swoje wypełnienie w miłosierdziu.